Współczesny rodzić jest bombardowany ilością reklam rzeczy, które musi mieć i musi kupić. Zwłaszcza, jeśli ma stać się rodzicem po raz pierwszy, zadaje sobie pytania o kolejne i kolejne produkty niezbędne do dziecięcego pokoju.
Wiem, jak to jest, też kiedyś byłam mamą po raz pierwszy.
Po kilku dniach albo tygodniach okazuje się, że większość to zbędniki, zalegające na półkach.
Podobny problem mają dziadkowie, którzy pytają: co wam kupić dla dziecka? Z doświadczenia wiem, że lepiej powiedzieć, co, żeby później nie udawać, że jesteśmy zachwyceni kolejną lalką czy samochodzikiem.
Kiedy po latach kompletowałam nową wyprawkę dla mojego dziecka, starałam ograniczyć się do minimum (może za wyjątkiem kocyków, do których mam słabość i na punkcie których, niestety, mam fioła). Mam niewiele i naprawdę dziesięć razy się dziś zastanawiam, zanim kupię kolejny kaftanik czy pościel. Podobnie ma się sprawa w przypadku kosmetyków dla dzieci - już na początku założyłam, że najlepsze jest naturalne mydło marsylskie i olejek ze słodkich migdałów i tego się trzymam.
Jestem wielką fanką polskich produktów: ubranek, zabawek, mebelków. Uważam, że mamy się czym pochwalić i zawsze z przyjemnością piszę o takich inicjatywach.
Bardzo lubię rzeczy piękne i użyteczne, które łączą w sobie funkcjonalność, prostotę i jakość.
Mam problem z zabawkami - właściwie nic mi się nie podoba. Z ciężkim sercem patrzę, jak moja starsza córka zachwyca się kucykami Pony, ale lżej mi na sercu, kiedy zasypia z wielką, zrobioną na drutach świnką, podarowaną jej przez babcię.
Kiedy urodziła się moja druga córeczka, dostałam propozycję od polskiej firmy White and Black przetestowania ich produktów przeznaczonych dla niemowląt. I z chęcią się zgodziłam.
Na wstępie zaznaczę, że nie wierzę w produkty, które mają pobudzać rozwój psychofizyczny dzieci, ani też takie, które mają z nich zrobić kreatywnych profesorów. Z doświadczenia wiem, że dzieci rozwijają się swoim własnym rytmem. Próby podtykania im ekologicznych, drewnianych zabawek i kreatywnych książek (często atrakcyjnych tylko dla rodzica) często kończą się niepowodzeniem.
W pierwszym okresie życia dziecko potrzebuje do szczęścia ciepła, jedzenia, troski i miłości bliskich. Nie w głowie mu zabawki i gadżety. Niewiele widzi, niczym się więc nie zafascynuje.
Istnieje teoria, że na początku widzi tylko barwy kontrastowe i na niej właśnie oparto ideę produktów, o których chcę dziś wspomnieć.
Używałam bawełnianego rożka (becika), który służy do zawijania dziecka, a w miarę potrzeby staje się po prostu matą, na której można je położyć lub lekkim kocykiem do łóżeczka lub wózka. Jest starannie uszyty z miękkiej, atestowanej bawełny, dodatkowo wypełniony cienką ociepliną.
Dostaliśmy też małą maskotkę, którą powiesiłam nad łóżeczkiem oraz poduszkę w tych samych barwach.
Raczej unikam wielokolorowych, "wesołych" produktów dla dzieci, wybieram minimalizm, więc z przyjemnością korzystam przede wszystkim z rożka-kocyka.
Więcej informacji na temat produktów: White and Black
*powyższy post nie jest tekstem sponsorowanym ani reklamowym i jest wyłącznie moją subiektywną opinią na temat produktów :)