Po szalonym czerwcu nadszedł w miarę spokojny lipiec.
Miałam wyrzuty sumienia, że tak zaniedbałam bloga. Dużo się jednak działo, a ja dopiero teraz mogę spokojnie wrócić do swoich blogowych rytuałów, gotowania, pieczenia, czytania i pisania.
Obok łóżka układałam kolejne stosy książek, o których chciałam napisać, przepisów do wypróbowania, gazet do przeczytania. Czerwiec spędziłam w podróży, w nieustannych przesiadkach z jednego środka lokomocji do drugiego.
Przez ostatnie kilka dni miałam okazję po raz pierwszy zobaczyć Szkocję, zachwycającą krainę jak z bajki. Chodziłam po lesie dziwiąc się światu: rośliny, które tutaj z taką pieczołowitością wyszukiwałam w sklepach ogrodniczych, tam rosną dziko, pokrywając zielone wzniesienia, otulając rwące rzeki. Zrozumiałam dosyć szybko, że te wszystkie piękne angielskie ogrody, które tak lubimy, są właściwie nie do zrealizowania tutaj, w Polsce. Możemy jedynie o nich marzyć.
Próbowałam szkockich, tłustych śniadań - jajek na bekonie, black puddingu, będącego rodzajem suchej kaszanki i muszę przyznać, że powoli wracam jednak do swoich dawnych przyzwyczajeń, w których było miejsce przede wszystkim na warzywa i ryby.
Lipiec jest ostatnim miesiącem, który spędzam w starej kamienicy na Mokotowie. Nigdy więcej.
Dzielę podwórko z "sąsiadami-pijakami", którzy imprezują na trzy zmiany, dokładnie od marca do pierwszych mrozów.
Dla kogoś, kto pracuje przede wszystkim w domu, takie życie bywa nie do zniesienia. Więc je zmieniam. Mam nadzieję, że na lepsze. Już niedługo będę nadawać do Was z nowej kuchni :)
A tymczasem przepis na racuchy Neli Rubinstein, które usmażyłam jeszcze w czerwcu, ale brakowało czasu, by opublikować je na stronie.
Cały sekret polega na tym, że są zrobione z ciasta przypominającego ptysiowe. Po usmażeniu są więc delikatnie wilgotne w środku, bardzo maślane i... inne niż to, czego się zwykle spodziewamy.
Racuszki Neli Rubinstein
/z książki: Kuchnia Neli/
70 g mąki
3 jajka
1,5 łyżeczki cukru
3/4 szklanki wody
60 g masła
1,5 łyżeczki z cytryny lub pomarańczy
szczypta soli
900 g smalcu lub oleju
cukier puder do posypania
W rondlu zagotować wodę, masło i cukier. Zdjąć z ognia, dodać całą mąkę i energicznie wymieszać, aż wszystkie składniki się połączą, a masa będzie zupełnie gładka, bez grudek. Garnek postawić z powrotem na średnim ogniu i gotować stale mieszając, aż z ciasta utworzy się kula, która będzie odstawać od brzegów garnka. Zdjąć z ognia, odstawić na 5-10 minut i gdy ciasto nieco ostygnie, dodać jajka. Bardzo dokładnie wymieszać. Dodać skórkę z cytryny i sól.
W dużym ciężkim garnku roztopić smalec/olej. Gdy będzie gorący (180-190 st C), zanurzać w nim długą, dużą łyżkę, którą następnie brać porcje ciasta i delikatnie wkładać je do garnka. Smażyć minutę, następnie przewrócić na drugą stronę i smażyć kolejną minutę. Placki podczas smażenia potroją swoją objętość, nie należy więc wkładać ich na raz zbyt dużo.
Wyjąć z tłuszczu, przełożyć na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem, by wchłonął nadmiar tłuszczu, oprószyć cukrem pudrem i podawać.
Smacznego!