Jestem człowiekiem lubiącym rytuały. Małe przyjemności, które są jak nagrody po dniach wypełnionych po brzegi. Ubiegły tydzień był jak bieg pod górę. Najpierw zepsuł mi się samochód, później komputer, następnie telefon.
W ciągu dnia pokonuję wiele kilometrów. W bagażniku wożę kilogramy mąki, kuchennych gadżetów, książek i całego bałaganu, który jest mi potrzebny do pracy. Nie sposób byłoby wozić tego wszystkiego autobusem. Nagle się okazało, że mój misternie ułożony plan się rozsypał.
Poczułam się tak rozżalona, że przyszłam do domu i rozpłakałam się ze złości.
Ale nawet kiedy jest bardzo źle, moja natura zawsze podpowiada mi, że w końcu wszystko się ułoży i jutro będzie lepiej.
Ludzie różnie reagują na stres, na chwile, kiedy mają wszystkiego dość. Dla mnie najlepszym lekarstwem jest sen. Potrafię usnąć w przysłowiowe pięć minut, obudzić się po kilku godzinach z przeświadczeniem, że inni mają większe zmartwienia niż ja i że trzeba się wziąć w garść. Natychmiast.
A wracając do rytuałów.
Lubię wieczory, kiedy moja mała córka wskakuje do mojego łóżka i czytamy sobie książki, gramy w coś, rozmawiamy, jemy ciastka (tak, wiem, te okruszki....). To jedyny czas, kiedy kotom wolno wejść do sypialni, z czego chętnie korzystają.
Później przychodzi pora na hasło: Idziemy spać, a ona koniecznie musi jeszcze coś narysować albo zjeść albo przygotować. Standard.
Aż w końcu jest cicha noc, a ja mogę w spokoju poczytać albo popisać. Przejrzeć książki, gazety, zdjęcia i posłuchać muzyki. Uwielbiam te chwile, niechętnie z nich rezygnuję.
Wczoraj naszła mnie w nocy ochota na ciasto drożdżowe. Udało mi się je zagnieść, ale nie wystarczyło już siły, żeby je upiec. Miały być bułeczki, ale rano, zainspirowana zdjęciami wieńca cynamonowego, postanowiłam zmodyfikować przepis i upiec wieniec.
Wyszedł wspaniały.
Skorzystałam ze swojej receptury na drożdżowe. Można wykorzystać tu niemal każde, byle było sprężyste i nadawało się do wałkowania. Moje ciasto leżakowało w lodówce przez noc, a rano doprowadziłam je do temperatury pokojowej, zwinęłam wieniec, a następnie upiekłam.
Polecam gorąco.
Instrukcja zaplatania i inspiracja jest stąd: http://totallyloveit.com/braided-cinnamon-rolls/
Wieniec cynamonowy
2,5 łyżeczki suszonych drożdży instant
1/4 szklanki ciepłej wody
170 g masła
3/4 płaskiej łyżeczki soli
3/4 szklanki mleka
570 g mąki (ok. 3 i 3/4 szklanki)
3 łyżki cukru
1 jajko
Nadzienie:
1/2 szklanki cukru
1/2 łyżki cynamonu
4 łyżki masła, roztopionego i ostudzonego (plus ok. 1 łyżka do posmarowania wieńca przed pieczeniem)
cukier do posypania
W małym garnuszku połączyć masło i mleko. Zagotować do czasu aż masło się rozpuści. Ostudzić.
Wymieszać mąkę, drożdże, sól i cukier. Dodać ostudzone masło z mlekiem, wodę, jajko. Zagnieść gładkie ciasto. Przełożyć do miski, przykryć ściereczką.
Odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na 1 h .
W miseczce wymieszać cukier i cynamon.
Piekarnik nagrzać do 200 st C.
Ciasto rozwałkować na posypanej mąką stolnicy na prostokąt o wymiarach 50 x 40 cm.
Posmarować ostudzonym masłem, posypać cukrem wymieszanym z cynamonem. Ciasto zwinąć wzdłuż dłuższego boku, a następnie przeciąć wzdłuż na pół, zaczynając je nacinać ok. 8-10 cm od górnej krawędzi. Następnie zwinąć dwie części w spiralę (nacięta część powinna być na wierzchu). Następnie oba końce połączyć i z ciasta uformować wieniec.
Ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, przykryć sciereczką i zostawić do wyrośnięcia na 30 minut.
Przed wstawieniem do piekarnika posmarować pozostałym masłem, posypać cukrem.
Piec ok. 30 minut.