Dynie kupuję najczęściej spontanicznie. Zimą wybieram nieduże odmiany hokkaido. Lubię je za to, że zakup nie wymaga natychmiastowego przygotowania, może poleżeć i poczekać na przypływ kulinarnej weny.
Nigdy nie mam dość ani zupy dyniowej, ciasta dyniowego, ravioli z dynią... Zazwyczaj dzielę ją na pół i robię dwie różne rzeczy. Wszystkim, których zniechęca wizja obierania dyni ze skóry, polecam najprostszy sposób: upieczenie jej, dzięki czemu miąższ można wyjąć łyżką. Dynię można połączyć też z upieczoną papryką.
Gorąco polecam na zimowe mrozy.
Zupa z dynią i fenkułem
1 mała dynia (najlepiej hokkaido), przekrojona na pół
1 cebula, przekrojona na pół
1 bulwa kopru włoskiego
2 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżka przecieru z pomidorów
1,5 litra bulionu warzywnego lub wody (jeśli używamy wody, będziemy potrzebowali ulubionych przypraw: tymianek, estragon, rozmaryn)
1 łyżka sosu sojowego do posolenia zupy lub ok. 1 łyżeczki soli morskiej (do smaku)
1 łyżeczka papryki słodkiej
Piekarnik nagrzać do 180 st C.
Warzywa ułożyć na blasze, spryskać oliwą, wstawić do piekarnika i piec ok 50-60 minut, aż dynia będzie zupełnie miękka i miąższ będzie łatwo odchodził od skóry.
Wyjąć z piekarnika, ostudzić.
Z cebuli zdjąć skórę, miąższ drobno posiekać. Od kopru odciąć stwardniałe łodygi, resztę posiekać na małe kawałki. Dynię oddzielić od skóry, wyrzucić pestki.
Wszystkie warzywa włożyć do garnka, dodać łyżkę masła (opcjonalnie), wlać gorący bulion, doprawić solą i przyprawami i gotować ok. 20 minut.
Całość zmiksować.
Podawać z podprażonymi na patelni pestkami dyni.
Smacznego!
A do zupy polecam puszyste bułeczki, na które przepis znajduje się w Pracowni Wypieków.